Historia gospodarstwa, w którym obecnie mieści się nasza cydrownia rozpoczyna się ok. 1930 roku, gdy młody gospodarz, Tadeusz Bącal zakłada małe rodzinne gospodarstwo rolne, przy którym sadzi sad jabłoniowy. Oczywiście wtedy o robieniu cydru nikt nie myślał, ale jabłka były tak cennym źródłem dochodu, że dziadek przed zbiorami nocował w sadzie pilnując owoców przed złodziejami.
Życie na galicyjskiej wsi związane było z uprawą roli, hodowlą kilku krów, świń, kur. Jeśli ktoś nie posiadał swojego gospodarstwa, podejmował się pracy w gospodarstwie przy „dworze”. W zasadzie w każdej okolicznej wsi funkcjonowało duże „pańskie” gospodarstwo gdzie można było znaleźć jakieś zajęcie.
Dziadek, zanim założył gospodarstwo, musiał zdobyć środki na zakup ziemi. Nie było to proste w tamtych czasach w Galicji. Ziemia była bardzo cennym dobrem. Przykłady konfliktów o miedzę nie wzięły się z powietrza…
Żeby poprawić swój los trzeba było wyjechać gdzieś – nieraz bardzo daleko – gdzie za ciężką pracę można było zarobić pieniądze potrzebne na zakup ziemi. Dziadek z pomocą rodziny udał się do Kanady, gdzie pracował przy budowie kolei. Zdjęcia z tego okresu pieczołowicie przechowujemy w archiwum rodzinnym. Widoczne są na nich ogromne drewniane mosty i wiadukty. Praca była ciężka i wymagająca. To w trakcie srogiej kanadyjskiej zimy dziadek nauczył się pić wrzątek.
Bieda galicyjska
Czy w tamtych czasach można było podjąć inną decyzję? Raczej nie. Trzeba pamiętać, że wtedy przeludnienie galicyjskiej wsi oraz rozdrobnienie ziemi uprawnej było porażające. „Bieda galicyjska” jest do dzisiaj funkcjonującym określeniem na wspomnienie tamtych czasów. Na jednego mieszkańca utrzymującego się z roli przypadało zaledwie 1,6 ha ziemi uprawnej.
Trudno znaleźć kraje w Europie, w których sytuacja wyglądała gorzej. W Czechach ten sam wskaźnik wynosił 2,3 ha, w Kongresówce 2,7 ha, a w Anglii aż 3,7 ha. Jednocześnie ziemia była jedyną żywicielką rodzin. W Galicji nie istniało coś takiego jak przemysł, a rzemiosło rozwijało się tylko w ośrodkach miejskich.
Babcia z dziadkiem decydując się pozostać w kraju, z posiadanego majątku założyli gospodarstwo, całkiem duże jak na swoje czasy i możliwości. Postawione wtedy zabudowania stoją do dzisiaj i właśnie w nich uruchomiliśmy naszą cydrownię. Oczywiście wymagają one ciągłych remontów, a i tak nie wszystkie udało się zachować. Nie zachowała się niestety stara stajenka, którą dziadkowie dziadkowie otrzymali w spadku.
O tym jak wyglądały wtedy takie zabudowania – przypomina Skansen w sąsiedniej Markowej.

Remont czyli walką z wodą
Pierwsze prace remontowe wykonaliśmy już 15 lat temu. Największym wyzwaniem dla zachowania tego typu zabudowań jest woda. Drewno – gdy jest sucho – jest bardzo trwałe. Dawniej drewno zabezpieczano mieszanką surowej ropy i sadzy z kominów. Właśnie dlatego uzyskiwało taki ciemny kolor. Tłusta ropa zabezpieczała drewno przed działaniem robactwa i słońca, ale nie przed deszczem.

Historia Lipnika
Jedna z najstarszych map tego regionu z 1849r. przedstawiająca wieś Sietesz, zawiera również informacje na temat sąsiedniego przysiółka Lipnik.
Mapa przechowywana w Archiwum Państwowym w Przemyślu jest również na stronie Archiwum.
Lipnik w połowie XIX w. to zasadniczo tzw. dwór z gospodarstwem i jego zabudowaniami oraz niewielka ilość gospodarstw położonych w dolinie potoku. Charakterystyczne dla tamtych czasów jest to, że wszystkie zabudowania mieszkańców znajdują się na skrajach działek i bezpośrednim sąsiedztwie lasu (na mapie jako kolor szary). Dawny układ pól, dróg, nawet miedze – zachowały się do dzisiaj.
W Internecie dostępna jest także wcześniejsza mapa Galicji z roku 1779 (Galizien und Lodomerien (1779–1783) – First Military Survey). Na tej bardzo starej mapie Lipnika nie znajdziemy. Najprawdopodobniej był zbyt mały lub po prostu jeszcze go wtedy nie było.
Bardzo ciekawa historia. Należy się uznanie za szacunek do dziedzictwo pozostawionego przez przodków. Jest solidny fundament pod sukces cydrowni.